Problematyczne jest to, iż w naszym kraju wszystko co jest robione z roślin do picia i nie jest kawą ma przylepioną plakietkę "herbat, herbatek, napojów herbacianych", etc. To, że zioła są sprzedawane w herbaciarni ma raczej związek z tym, że wiele osób (również ja) je kupuje. Takie generalizowanie sklepów w dzisiejszych czasach jest raczej spowodowane rynkiem, gdyż większość chce kupić wszystko w jednym miejscu.
Problematyczni są ludzie, nie asortyment. Dla przykładu podam dwie sytuacje z wczoraj. Odbywał się pokaz Yerba Mate. Przyszedł chłopak i chciał kupić "Zieloną herbatę-melisę w saszetkach" i był nad wyraz zdziwiony, że czegoś takiego w herbaciarni nie ma. Drugą osobą, której nie znam, a już nie znoszę jest Pani, która przyszła na pokaz, pytała się co to jest. Odpowiedziałem dość wyczerpująco, że to jest yerba starając się stworzyć podniosły nastrój... Pani na to "Czyli herbatka?" bardziej odpowiadając, niż pytając. Wypiła zawartość dwóch matero gmerając w nich bombillą, dzięki czemu degustacja się zakończyła... Dlatego trzeba rozróżniać te rośliny.
PS. Jedyne co można nazwać herbatką, to mieszanka ziół lub owoców z herbatą. Ewentualne nazywanie suszu z owoców (przeznaczonego do parzenia) herbatką, jest uproszczeniem dla konsumentów.