Dostałem dzisiaj Lung Chinga "prosto z chin", więc podzielę się moimi wrażeniami

Lung Ching dostałem od razu w pięknej metalowej puszce, która mnie podrajcowała bardziej niż herbata, o której za chwilę.
Zniecierpliwiony zrywam folię z puszki(też macie z tym problem?

), odkrywam wieczko żeby zobaczyć co jest w środku, a tam.....drugie zamknięcie! Widać że podchodzą solidnie do sprawy dając puszkę z podwójnym wieczkiem.
Po kilku sekundach doszedłem do tego jak je otworzyć, otwieram i widzę. Widzę herbatę Lung Ching, aleee...no kurczę czemu takie połamane?!
Po małym szoku zabieram się za parzenie nowego nabytku, którego jest 150g.
Zalałem wodą ok 70 stopni na ~15 sekund, wylałem, i zalałem już prawidłowe parzenie wodą o temperaturze równe 70 stopni. Nie czekałem zbyt długo bo liście w tej postaci szybko oddają to co mają, więc parzyłem w moim kyusu przez 30 sekund.
Wlałem napar do filiżanki(~150ml) i trochę poudawałem profesjonalnego kipera. Napar żółty/złoty(zwał jak chciał) z lekkim odcieniem zieleni. Pierwszy łyk uderzył we mnie Lung Chingiem. Normalnym, aczkolwiek bardzo intensywnym, i pozostawiającym długi posmak w ustach. Przy kolejnych łykach było równie intensywnie, powiem nawet że smak rósł w miarę picia.
Skończyłem filiżankę więc zalałem drugi raz, temperatura 70 stopni i również 30 sekund.
Tym razem napar zrobił się ciemniejszy, koloru bursztynowego, ale nadal klarowny. O ile poprzednio smak był intensywny, to ten był intensywnie intensywny. Aromat niósł wziął w posiadanie sporą część kuchni.
Może to wina trochę drobniejszego suszu, ale w porównaniu z wcześniejszymi Lung Chingami cała herbata wydawała się bogatsza, bogatsza w smak, posmak i aromat.
Załączam zdjęcia puszki oraz suszu:
http://imageshack.us/g/40/sta60050.jpg/