Temat jest dużo bardziej skomplikowany, niż mogłoby się wydawać. Myślę, że nie można stworzyć uniwersalnego kryterium odnoszącego się do wszystkich herbat, ze względu na ich ogromne zróżnicowanie. To, co sprawdza się praktycznie zawsze to nie tyle wielkość liści (bo przecież są herbaty robione z dużych, starszych liści jak oolongi, jak i herbaty robione z samych malutkich tipsów), co ich jakość. Chodzi o to, czy są one nieuszkodzone. Oczywiście matcha w ogóle wypada nam z tego kryterium. Poza tym jest to bardzo trudne do zweryfikowania przy większości słabiej oksydowanych oolongów, których liście są bardzo mocno zwinięte i nie określimy ich jakości przez zaparzeniem.
Obecność tipsów przy białych, czy zielonych chińskich herbatach... ok, ale już w przypadku oolongów oczywiście nie wchodzi to w grę. Jeśli chodzi o czarne (czerwone w nomenklaturze chińskiej) herbaty, to również mam wątpliwości. Oczywiście te z dużą ilością złotych tipsów bywają wspaniałe, ale mogłabym wymienić wiele równie wyśmienitych, które ich nie posiadają. Herbaty pu- erh też wypadają z tego kryterium.
Barwa i odcień listków... Niby coś jest w tym połyskującym liściu, przykładowo w przypadku zielonych herbat. Wyobrażamy sobie, że te najlepsze powinny połyskiwać ciemną (lub jasną) zielenią. Chociaż tutaj przychodzą mi na myśl herbaty japońskie, a nie chińskie. Bo jak zastosować to kryterium do najlepszych odmian herbaty longjing, które są raczej żółtawe w odcieniu? Poza tym wydaje mi się, że im więcej puszku jest na takiej świeżej zielonej chińskiej herbacie, tym mniej ona połyskuje.
Kryterium z jakością i sposobem zwinięcia będzie się odnosiło również tylko do wybranych herbat, których liście faktycznie są zwijane. Tak przykładowo, w teorii im ciaśniej zwinięte liście herbaty gunpowder, tym lepsza jej jakość. To kryterium moim zdaniem nic nam nie powie o wspomnianym wcześniej słabo utlenianym oolongu. Liście mogą być równo, ładnie zwinięte, a po zaparzeniu może się okazać, że są one pofragmentowane, marnej jakości i smak herbaty jest żaden.
Ponadto, (z własnych doświadczeń) już parę razy herbata, której liście przed zaparzeniem wyglądały pięknie, a aromat po wrzuceniu ich do rozgrzanego naczynia był bardzo zachęcający, po zaparzeniu... no cóż, gdzieś się to wszystko ulatniało i sam napar nie był tak dobry, jak można było oczekiwać (mowa tutaj o kilku ciemnych oolongach).
Podsumowując, wydaje mi się, że ocenę jakości herbaty po wyglądzie liści możemy tworzyć do poszczególnych jej rodzajów... a może bardziej do konkretnych herbat. Nie ma tutaj jakiegoś uniwersalnego przepisu.