Powiedz szczerze - czy odpowiednie podanie wina wymaga wprawy, czy raczej wyuczenia się reguł - do takiego wina taka temperatura, takie kieliszki itp. Nie mu tu wiele miejsca na kunszt, to raczej zestaw prostych zasad, których się trzymamy. I wydaje mi się, że źle podane wino będzie jednak smakować lepiej od źle zaparzonej herbaty, więc czynnik ludzki jest o wiele mniejszy.
Oczywiście wprawy wymaga łączenie wina z jedzeniem, ale jest to chyba kwestia poboczna. Herbatę też można lepiej lub gorzej dobrać do posiłku - co powiesz na Darjeelinga FF do steku? Mmm...
Zresztą z tego co zrozumiałem (przeczytałem se jeden artykuł, żeby nie gadać głupot), degustacja wina polega na ocenie wyglądu, zapachu i szeroko pojętego smaku w ustach. Wino można wypluć, więc nie trzeba go przełykać. I tu jest wg mnie problem.
Ocena herbaty właściwie zaczyna się tylko od zapachu i smaku. Jest to zaledwie wstęp do całej gamy innych kryteriów, które dla degustatora wina są niedostępne - uczucie w gardle, to czy herbata łatwo spływa do gardła (ważna cecha dobrej herbaty), posmak pozostający po wypiciu, to jak się czujemy po herbacie, czy wreszcie takie rzeczy jak hui gan czy cha qi. Walory te decydują o jakości herbaty w równym stopniu co smak i zapach, a nawet większym, bo są o wiele bardziej obiektywne.
Kolejna rzecz - ocena zapachu i smaku wina. Szczerze mówiąc, jak czytam te ekwilibrystyczne wyczyny językowe, to niedobrze mi się robi. Mam wrażenie, że ich celem jest chęć popisania się sommeliera wyrafinowaniem swoich kubków smakowych, a nie udzielenie wskazówki potencjalnemu odbiorcy.
"Na pierwszy plan nienachalnie wysuwa się niebanalne połączenie izolacji od kabli z podsmażonym resorakiem, przełamane zaskakującą nutą nadtopionego żółtego śniegu." I tak dalej :d
Wiem, że nie mam wiedzy w temacie, ale z zewnątrz świat wina, choć większy i dużo lepiej opisany i skodyfikowany, wydaję się o wiele uboższy od świata herbaty, i dużo bardziej egoistycznie ukierunkowany.
Przepraszam za klocoposta, dodam, że pisałem na telefonie
