witajcie

z racji tego że facebook nie działa w chinach, postanowiłem że w miarę możliwości będę się dzielił z Wami wrażeniami z herbacianej wyprawy na której jestem z czeskimi miłośnikami herbaty (dzisiaj dojechało dwóch węgrów).
Ostatnie dni są dość intensywne, choć to tylko wstęp do tego co ma nas czekać. Już wynalazłem kilka rarytasów które zapewne będę musiał wysłać do Krakowa z racji dużych gabarytów. Chapany, dzbanuszki cha chai, houbiny, gaiwany, a przede wszystkim herbata... Shui Jin Gui, Tang Yang gonfu, tradycyjny prażony tie guan yin w jakości którą trudno spotkać w Europie.
Może teraz od początku- droga do Chin wiodła mnie przez Katowice, Ostravę, później Leo Expresem ( polecam jakość do ceny po prostu wyśmienita) do Pragi, by w piątek 10-go rano wylecieć do Frankfurtu. Stamtąd ponad 11000 km do Taipei... Lot trwał 12 godzin, długo.
Jak dla mnie zbyt długo, na pewno nie jestem przyzwyczajony do takich eskapad. Gdy jeszcze nad Indiami, zresztą w okolicach Darjeelingu zaczęło w samolocie bujać troszkę jak na statku podczas sztormu, po raz kolejny dopadły mnie myśli czy to aby na pewno dobrze że się na taką ekspedycje wybrałem, zostawiając rodzinę, herbaciarnię i wiele spraw które każdego dnia mocno mnie absorbują zazwyczaj.
Decyzję podjąłem na jesieni i miałem nadzieję że to wielka dla mnie szansa zobaczenia tej kultury, plantacji, ludzi przesiąkniętych herbatą na żywo, na wyciągnięcie ręki...
Gdy lądowaliśmy nad Tajwanem w wielkim deszczu i niezbyt przyjemnych oklolicznościach,
przypomniało mi się pewne zdanie które dotyczyło moich większych wyzwań zawsze, że wielkie rzeczy rodzą się w bólach

Z Taipei udalismy się do Xiamen, pierwszego miejsca pobytu z którego piszę te słowa obecnie.
Różnica czasu ( 6 godzin do przodu) nie sprawiła problemów. Zamieszkaliśmy na starej wysepce Gu Lang Yu, do ktorej trzeba dopływać promem.
Pierwsza styczność z chińczykami z Xiamen była próbą zobaczenia tych ludzi od strony mentalnej. Jest ich tu naprawdę bardzo dużo

Na ulicach wszystko wielkie i z rozmachem, budynki bardzo różnorodne i tak samo ludzie. Kierowcy na ulicach potrafią wyczyniać cuda, używając cały czas klaksonów

Pierwsze dni stały u mnie pod znakiem przekonywania się do tutejszego jedzenia. Czesi wszystko jedzą, dla mnie już konieczność wąchania ulicznego jedzenia wprawiała w lekkie zakłopotanie. Do tego stopnia że dzisiaj byłem już w stanie iść po cokolwiek do Marketu coby przypominało coś europejskiego...
Teraz czas na pare słów o herbacie: Wczoraj zwiedziliśmy lokalny teamarket w Xiamenie , oraz dostawcę Pai Mu Tana dla Czechów - trzeba przyznać że wiele herbacianych firm jest tutaj, na prawie każdej ulicy znajdują się jakieś herbaciarnie, a ludzie do tego stopnia żyją herbatą że na bulwarach wokół lądu jest codzienna harbaciarnia ludowa pod gołym niebem w parku, gdzie pije się herbatę, tańczy przy rytmach chińskiego dancingu lub tai chi, ewntualnie karaoke. Była nawet okazja napić się z Lu Yu herbaty, co uczyniliśmy dzisiejszego wieczora.
dzisiaj również byliśmy w fabryce firmy Xiamen Tea Industry ( Sea Dyke) skąd pochodzi Tie Guan Yin w zielonych opakowaniach jaki mamy. Wrażenie niesamowite w jaki sposób herbata jest selekcjonowana i produkowana. Na wstępie przebieraliśmy się w białe fartuchy i czepki na głowach. W pierwszej chwili myślałem że to środki ostrożności w obawie przed intruzami i zachwianiem sterylności w fabryce. Powitał nas piękny zapach prażonego oolonga unoszący się dosłownie wszędzie. Gdy weszliśmy do pomieszczenia w którym pył opadał wszędzie, wiedzialismy już po co nam te fartuszki. Śmiechu było co niemiara, gdy jeden z naszych przyjaciół Czechów próbował znaleźć dogodne miejsce do nagrywania Pań sortujących herbatę. Gdy przechodził obok sterty misternie ułożonej piramidy z puszek, zawadził o nią. Gdyby pomoc nie nadeszła w porę cała piramidka runęła by niczym domino...
Jutro celem jest Anxi - królestwo Tie Guan Yina, podobno zapach Tie Guan Yina w Anxi roznosi się prawie wszędzie

Jutro w nocy jedziemy pociągiem do Wuyishan, później ma do wyboru Hangzhou (spotkanie z Lung Chingiem, choć bardzo to kercyjne miejsce), lub skierować się na plantacje Pai Mu Tana i Bai Hao Yin Zhen, lub pojechać do Guangdongu na spotkanie z Feng Huang Dan Congiem. Jeszcze nie zdecydowałem właściwie, może ktoś z Was chciałby abym szczególnie w dany rejon się wybrał?
22 maja wracamy na Tajwan i tam będziemy prze w sumie 10 dni. Jak macie specjalne życzenia to piszcie.
Zaraz postaram się wrzucić choć kilka zdjęć, ale z transferem tutaj lekko nie jest, więc nie nastawiam się że będzie tego dużo. Następny raz w sieci mogę być dopiero 21 maja, więc cierpliwie czekajcie na kolejne wieści.
pozdrawiam Was wszystkich, na bardzo herbacianym szlaku..