Owszem, herbata powinna być w takiej temperaturze by, nas nie poparzyła i by nie była za zimna. Ma ogrzać, nie poparzyć. Parzę herbatę tylko gong fu, jeśli jest to herbata którą parze po raz pierwszy, to oglądam liście, wącham je "na zimno", potem wącham je w rozgrzanym gaiwanie i wtedy mniej więcej obieram strategie parzenia. Odejmuje bądź dodaje liści i zalewam. Później przelewam napar do filiżanki(lubię pić z porcelany), wącham liście które pozostały w gaiwanie - po 1 parzeniu zapach jest najbardziej dokładny. Jeśli jest to herbata dobrego grade'u to przelewam ją do drugiej filiżanki i wącham aromat pozostały w filiżance(coś na zasadzie wenxiangbei - informacje znajdziesz jak zgooglujesz te nazwę, dopisując na koncu "pl"). Wtedy wącham zapach samego naparu. Jeśli chodzi o dokładne wyczucie smaku to jest kilka sposobów. Pierwszy to po prostu chlipanie, siorbanie - nie wiem jak w waszych regionach się mówi. Przez to że chlipiemy, herbata przez prawie zamknięte usta wchodzi do buzi w postaci małych kropelek które są rozrzucane jak armata i osiadają na wszystkich kubkach smakowych i wtedy możemy poczuć prawdziwy, dokładny smak. Drugi sposób to, seria szybkich, małych łyczków, wtedy smak czujemy ciągle na języku i jest czas by zastanowić się co czujemy, gdyż dla niewprawionych w nazewnictwie smaków 100/150ml to za mało by się zastanowić. No i to chyba tyle. W między czasie obserwuję kolor naparu w każdym parzeniu, jego gęstość i przejrzystość(ostatnio ten temat mnie zaciekawił, pierwsze parzenia są duże mniej przejrzyste niż późniejsze), wygląd liści. No i chyba wszystko...