W minionym tygodniu, będąc w okolicy Krakowa, kilkukrotnie odwiedziłem herbaciarnię. Zarówno mi jak i mojej partnerce ogromnie przypadła do gustu. Piękny wystrój, w większości wspaniała muzyka i w 95% (o tym czemu nie w 100 - za chwilę...) solidna obsługa. Spędziłem w "Czarce" bardzo przyjemne chwile. Gratuluję świetnej herbaciarni.
Rzecz jasna można znaleźć kilka mankamentów, są to jednak drobne uchybienia niespecjalnie szpecące ogólną świetność lokalu. Generalnie to drobiazgi, ale i o tym, jak myślę, warto wspomnieć. Osobiście zmieniłbym podstawki pod filiżanki i czajnik - są zbyt jasne i leżąc na ciemnym stole psują efekt wizualny. Zawiesiłbym też lustro w łazience - myślę, że każda kobieta byłaby z tego rada. Warto byłoby też przyjrzeć się też drzwiom - są bardzo ładne, niestety mocno przepuszczają dźwięki, co powoduje - ze względu na sąsiedztwo skateshopu - że gdy w "Czarce" leci cicha muzyka, to miast niej słychać hiphopowe bity.
Pewnego razu herbatę zaparzał mężczyzna, który mówił, że pracuje jedynie "w zastępstwie". Herbaty, którą podał, niestety prawie nie było czuć - był tak wyperfumowany, że czarki i czajnik wchłonęły jego zapach i ogromnie rzutowały na odbiór herbaty. Z potencjalnie świetnego Lung Chinga niestety wiele nie pozostało.