Sencha to najpopularniejsza japońska herbata (80% tamtejszej produkcji). Można ją spotkać pod różnymi postaciami. Po pierwsze, może być - jak wszystko - lepszej i gorszej jakości. Wpływa na to na pewno rejon uprawy, jej rozmiar (a więc i przeznaczenie - dla masowego odbiorcy albo dla bardziej wybrednych konsumentów), metody (np. wyłącznie organiczne) czy czas zbiorów. Po drugie, tak na dobrą sprawę sencha jest bazą dla różnych innych herbat, podobnie jak zresztą gyokuro. Bardziej precyzyjnie taką bazę-półprodukt nazywa się aracha i nieraz znajduje się ona w ofercie sklepów z japońską herbatą, jako jedna z jej odmian. Jest to herbata nieposortowana, w której jedynie zatrzymano utlenianie przy użyciu pary wodnej i którą wysuszono. Składają się na nią wszystkie części listka herbacianego. Na kolejnym etapie produkcji oddziela się listki od łodyżek i dalej przetwarza, aby uzyskać konkretny gatunek, np. kukichę (albo wysokogatunkową karigane, jeśli mamy do czynienia z "materiałem" na gyokuro, z zacienionej plantacji). Po trzecie, owo działanie parą wodną można wydłużyć o kilkadziesiąt sekund (lub skrócić), co ma znaczący wpływ na efekt końcowy. Dlatego często odróżnia się od "zwykłej" senchi fukamushichę (fukamushi senchę), dłużej "parowaną", o pełniejszym, ale i słodszym smaku. Rzadziej spotyka się asamushi senchę, krócej trzymaną na parze (asai - jap. płytki, fukai - głęboki), bardziej tradycyjną, delikatną, z naturalną nutą goryczki w smaku. Ma ładne, długie, niezniszczone parowaniem listki (inaczej niż drobniejsza fukamushicha). Najwięcej sprzedaje się wersji pośredniej.
Chińska sencha, z jaką się dotychczas zetknąłem, była produktem "niepełnowartościowym" - mieszaniną liści o wielu kształtach i rozmiarach. Ich kolor był raczej blady, nieco brunatny, zapach różny - ale pozbawiony świeżości japońskiego oryginału, napar zaś żółtawo-brązowy. Porządna sencha pachnie rześko, niczym wiosenna łąka

Daje napar intensywnie zielony (fukamushi) lub zielonkawo-żółty (asamushi), ale nigdy brązowy (chyba, że przerobiono ją na hōjichę

). Jej liście są naprawdę zielone i dość połyskujące. A jeśli idzie o rzecz najważniejszą (przynajmniej dla mnie), czyli o różnicę w smaku to, biorąc pod uwagę to, co napisałem wyżej, można chyba stwierdzić, że sprowadza się ona w istocie do różnicy pomiędzy chińskimi i japońskimi zielonymi herbatami w ogóle. Nie wiem, jak "podrabia się" w Chinach senchę, ale pijąc ją nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdzieś w głębi - poza tym, że kiepska - jest po prostu właśnie chińska. A trzeba pamiętać, że w Kraju Środka utlenianie zatrzymuje się głównie poprzez ugniatanie liści na rozgrzanym woku -
http://www.youtube.com/watch?v=hvhoje2kSVY co odbija się ogromnie na smaku! Nie znaczy to oczywiście, że chińskie zielone herbaty są gorsze, xi hu lung ching czy bi luo chun są przepyszne, ale ewidentnie inne od japońskich. Wydaje mi się, że chińska sencha ma być tanią alternatywą wykorzystywaną przede wszystkim do produkcji herbat z dodatkami. Wobec tego nie należy rzecz jasna oczekiwać po niej jakości właściwej tym herbatom, z których Chiny mogą być dumne.