Witam!

Radość we mnie wielka. Wczoraj nie miałem siły pić herbaty...dziwnie brzmi ale tak jest. Dzisiaj wziąłem się za to tak..jak radziliście. Po 1. Więcej suszu. Dałem 2 duże łyżeczki. Normalnie byłoby gdzieś z 3,5 łyżeczki. Woda? Nie wiem. Mama załączyła czajnik podszedłem, zobaczyłem że nie jest ciepła i stwierdziłem...może będzie dobra. Susz oczywiście wsypałem bez niczego do imbryczka. Zalałem go. Parzyłem 3,45 minuty a nie jak zawsze 3. Otworzyłem. Przez sitko lałem do filiżanki. Jest ona koloru granatowego, więc nie widziałem koloru naparu. Ale cała zawartość imbryczka nie zmieści się w jednej filiżance. Resztę wlałem do kubka, białego. Napar był, dużo ciemniejszy niż zwykle. Susz wycisnąłem, odłożyłem. Zobaczyłem ile go jest. Otworzył się przepięknie! W zaparzaczu nie miałby tyle miejsca. Skosztowałem. Niebo! Mocny gorzki smak! Pominę to że był gorzki, ważne że miała smak! Wypiłem zawartość kubka. Wziąłem filiżankę i stwierdziłem że na spokojnie usiądę sobie przed komputerem i wypije filiżankę. Ta już nie ma tak intensywnego smaku. Ale też jest dobra. Udało się w końcu. Za 2/3 godziny zaparzę sobie jeszcze raz. I zobaczę co to będzie.

Dziękuje serdecznie! i pozdrawiam. Czuję że zrobiłem duży krok w mojej herbacianej historii!